Jest połowa stycznia, zima w pełni za oknem, robię sobie kawę w ulubionym niebieskim kubku i siadam na małym stołeczku pod kalorferem, bajdełej idealne miejsce zimową porą, za oknem prawdziwa zima, trawa przysypana śniegiem, mróz na szybie samochodu a ja oparta o ciepło kaloryfera z kubkiem pachnącej, dopiero co zaparzonej, ulubionej kawy,
NO DOBRA … CZAS SIĘ ODWAŻYĆ… ROBIĘ TO
Byłam świeżo po warsztacie na którym poznałam Martę, przez te kilka dni spędzonego wspólnie czasu uraczyła mnie opowieściami swoich doświadczeń z gabinetu … komunikacji ze zwierzętami. Powiedzmy sobie szczerze wtedy było to dla mnie MIND BLOW, totalny szok i niedowierzanie „cooo to tak można”, „jak to”, mózg dosłownie parował, inspiracja jej doświadczeniem zawodowym i prywatnym była silna, że książkę*, którą mi poleciła „połknęłam” w jeden dzień, chyba wtedy doświadczyłam czym jest szybkie czytanie hahah dosłownie fruwałam nad tekstem
NO DOBRA … CZAS SIĘ ODWAŻYĆ… ROBIĘ TO
hmm, ale ja nie mam zwierząt, hmm to z kim by tu pogadać, hmm
okej padło na Lucka, kot koleżanki, który podobno lubi być tylko na kolanach swojej opiekunki a jak się pojawiłam u niej w domu to mi wskoczył na kolana, co było wielkim zdziwieniem hihihi
okej Lucek, robię całą „procedurę” zapisaną w książce, no i teraz o co zapytać, bo to tak jakby się wpadło do kogoś do domu i hej, hellow i zadaj tu jakieś pytanie hahah, no to pytam o ulubioną miskę i pojawia mi się w głowie obraz fioletowej miski mojego psa z dzieciństwa, na pytanie o ulubioną zabawkę wyświetla mi się ryba w biało niebieskie paski
nom to teraz trzeba to potwierdzić w świecie rzeczywistym, najgorszy moment dla umysłu
wykonuję telefon do koleżanki i w odpowiedzi słyszę, że koty mają srebrne miski a bawią się kulkami
uuu to se k… pogadałam, nic się nie potwierdziło, czyli chyba wychodzi na to, że jednak nie umiem, no cóż pozbierałam rozsypane resztki swoich pragnień „ja też bym tak chciała jak moja koleżanka Marta” i zajęłam się codziennością, w sercu szlochając, że tak chciałam a nie umiem,
po tygodniu od tego bolesnego dla mojego serca doświadczenia i konfrontacji z rzeczywistością, dzwoni telefon, na wyświetlaczu opiekunka Lucka, rozmawiamy o zupełnie innych rzeczach, już mamy się rozłączać i na koniec rozmowy „aaaa słuchaj miałam do Ciebie dzwonić, nie uwierzysz jaki numer, koty na co dzień dostają suchą karmę w srebrnych miskach a od święta mokrą karmę w kolorowych miskach i w m.in. fioletowej a rybka w biało niebieskie paski, to koty miały taki drapak na kaloryferze ale robiliśmy remont i żeby się nie zakurzył wrzuciliśmy go do garażu, zapominając o nim zupełnie”
WOOOOO JAAAAA WSZYSTKO SIĘ POTWIERDZIŁO ulubiona miska bo mokra karma, smaczniejsza hahaha a zabawka ŁOOOO dzięki naszemu spotkaniu z Luckiem wróciła na swoje miejsce, na kaloryfer
TAAAAAK UMIEM W TOOOOOOO
* „Język Cudów” Ameli Kinkade